Obchody 79 Rocznicy Ostatniej Bitwy Kampanii Polskiej 1939 r.

#WolaGułowska2018. Bardzo proszę o zapoznanie się z poniższym tekstem. Autor Wojciech Szymaszek- kustosz „Muzeum Kleeberczyków”. Zdjęcia: społeczne „FOTO-OKO” – Michał Magnuszewski.

Wola Gułowska 2018. Obchody 79 Rocznicy Ostatniej Bitwy Kampanii Polskiej 1939 r.

Pierwszy tydzień października w gminie Adamów to corocznie obchodzona kolejna rocznica ostatniej bitwy kampanii polskiej 1939 r.
Program tegorocznych obchodów był wyjątkowo bogaty. Oprócz oficjalnych uroczystości bardzo wiele działo się na peryferiach oficjalnego programu.
W tym roku zaszczycili nas swoją obecnością: gen. bryg. dr Jarosław Gromadziński, dca 18 Dywizji Zmechanizowanej z Siedlec, wicewojewoda lubelski Robert Gmitruczuk, płk Wojciech Łączyński, dca batalionu dowodzenia 15 Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej, ks. mjr Stanisław Denys, kapelan 15 GBZ oraz płk Andrzej Gładysz, były dowódca batalionu dowodzenia 15 GBZ, obecnie kawalerzysta – ochotnik. W roli gospodarzy wystąpili: wicestarosta łukowski Włodzimierz Wolski, wójt gminy Adamów Sławomir Skwarek oraz dyrektor Domu Kultury – Muzeum Czynu Bojowego Kleeberczyków w Woli Gułowskiej Karol Ponikowski.
Tradycyjnie rozpoczęliśmy w piątek 5 X uroczystym capstrzykiem w Kalinowym Dole.
Sobota, 6 X była głównym dniem obchodów. Rozpoczęła ją Msza Święta celebrowana na cmentarzu w Turzystwie, przy kwaterze poległych żołnierzy SGO „Polesie”. Uroczystą oprawę zapewniał udział kompanii honorowej 15 GBZ oraz Orkiestry Wojskowej w Dęblinie. Po mszy miał miejsce Apel Poległych, salwa honorowa i złożenie wieńców na grobach żołnierzy gen. F. Kleeberga.
Od godz. 16.30 licznie zgromadzona na klasztornych błoniach publiczność miała przyjemność wysłuchać koncertów o charakterze patriotycznym. Jako pierwszy wystąpił Garwoliński Teatr Muzyczny „ Od czapy” w wiązance popularnych piosenek żołnierskich w mocnych, nowoczesnych aranżacjach. Zabrzmiały m.in.: „Warszawskie dzieci”, „Pałacyk Michla”, „Szara piechota”. Następnie Chór Dziecięcy Grupy Rekonstrukcji Historycznych „Żołnierze Września 1939 Garnizonu Dęblin”, a na zakończenie lokalny Zespół Obrzędowy „Zawsze Razem” w widowisku „Przybyli ułani pod okienko”. Od rana, na boisku Zespołu Szkół w Woli Gułowskiej oraz okolicznych błoniach trwał piknik militarny 15 Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej. To już tradycyjny punkt programu naszych obchodów. Nowością była wojskowa strzelnica pneumatyczna, a przebojem, którego wielu może nam pozazdrościć, i do którego ustawiały się długie kolejki była możliwość przejażdżki prawdziwym gąsienicowym wozem dowodzenia. Jeśli dodamy, że obok stał prawdziwy, 50 tonowy czołg podstawowy PT – 91 Twardy, do którego można było wejść, przez chwilę poczuć się jak czołgista. Dodatkową atrakcją była możliwość wysłuchania ryku silnika tego kolosa.
Gwoździem programu, atrakcją, która zgromadziła prawdziwe tłumy, była wyjątkowa (bo po zmroku), inscenizacja historyczna „Nocna Bitwa o Wolę Gułowską”. To przedsięwzięcie wyjątkowo trudne w realizacji, ale trudy rekompensuje wyjątkowa widowiskowość. Udział w rekonstrukcji: czołgu, samochodów pancernych, kawalerii, armaty przeciwpancernej, ludności cywilnej, płonące „domy”, bogactwo pirotechniki („Demony Ognia”), na długo zostaną w pamięci. To coś wyjątkowego w skali kraju. Przygotowaniem widowiska zajęli się najlepsi z możliwych specjaliści, prywatnie ojciec i synowie: Jan Urban (wyjątkowy narrator), Paweł Urban (koordynator całości) oraz Piotr Urban (odpowiedzialny za podkład muzyczny). To było naprawdę wyjątkowe przeżycie.
Na tym wyczerpano oficjalny program obchodów. Oprócz niego, przez cały ubiegły tydzień w okolicy trwały zdjęcia do najnowszego filmu Grzegorza Gajewskiego pt. „Ostatni bój”. To fabularyzowany dokument traktujący o wojennych losach 3 Pułku Strzelców Konnych im. Hetmana Polnego Koronnego Stefana Czarnieckiego. W dużej mierze sceny kręcono w miejscach historycznych, w zabudowania dworu w Lipinach, adamowskich błoniach, które stały się sceną szarży. Sąsiedzkie Jeziorzany na potrzeby filmu przeistoczyły się w Hajnówkę. Rozmach produkcji, udział tzw. techniki tzn. czołgu, samochodów pancernych, motocykla, armaty ppanc „Bofors” oraz dziesiątek koni i żołnierzy mógł zaimponować, dając nadzieję graniczącą z pewnością, że za rok będziemy mogli zobaczyć bardzo dobry, mądry film. To produkcja wynikła z potrzeby serca, wyraz patriotyzmu spadkobierców tradycji: Szwadronu Toporzysko w barwach Pułku 3 Strzelców Konnych im. Hetmana Polnego Koronnego Stefana Czarnieckiego. Kawalerzyści zrzeszeni w Federacji Kawalerii Ochotniczej i innych formacji ochotniczych sami wcielają się w rolę aktorów. To gwarantuje poziom wyszkolenia ludzi i koni porównywalny z tym oryginalnym, z którego słynął P3SK. W rolę głównego bohatera, czyli ppor. Zbigniewa Makowieckiego wcieli się aktor młodego pokolenia Filip Bochenek (Mała Moskwa, Ach, śpij kochanie), a rotmistrza Gosiewskiego zagra Mateusz Dewera (Dark Crimes, Diagnoza, Druga Szansa, BelleEpoque). W scenach kręconych w tym tygodniu w rolę statystów wcielili się żołnierze 15 Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej, za co dowódcy i żołnierzom gorąco dziękujemy.
Korzystając z okazji prosimy o wsparcie w realizacji „Ostatniego boju”. Więcej znajdą Państwo pod adresem https://polakpotrafi.pl/projekt/ostatni-boj. Liczy się każda złotówka, Dziękujemy.

Gmina Adamów w Radiu Lublin

#GminaAdamów w Radiu Lublin. Reportaż z 2015 roku nadal aktualny z dobrymi wiadomościami. Na zdjęciu od lewej: Wojciech Szymaszek (przewodnik Muzem Kleeberczyków), Zofia Kozłowska (animator Biblioteki+), Jakub Walaszek (uczeń ZS w Woli Gułowskiej, członek zespołu „Zawsze razem”), Edwarda Walaszek (członek zespołu „Zawsze razem”) i Pani redaktor Czesława Borowik, której serdecznie dziękujemy za zaproszenie.

Gmina Adamów w Radiu Lublin

„Przegrani, ale zwycięzcy” – zapraszamy do odsłuchania reportażu.

https://www.radio.lublin.pl/…/kalejdoskop-regionalny-2616156

Szanowni Państwo!

Szanowni Państwo!

Z woli mieszkańców Gminy Wojcieszków pełniłem funkcję radnego Rady Powiatu Łukowskiego w pierwszej historycznej kadencji w latach 1998-2002. W latach 2006-2018 przez trzy kadencje mieszkańcy Gminy Adamów obdarzali mnie swoim zaufaniem powierzając mi jakże zaszczytną funkcję Wójta Gminy. Nigdy nie byłem urzędnikiem ale zawsze starałem się być liderem społeczności lokalnej, inspirując i wyznaczając kierunki działania. W 2014 roku po wygranych w I turze wyborach zacząłem rozważać odejście z polityki gminnej mając na celu możliwość wspierania, kreowania moich pomysłów na większym obszarze działania. Konsekwencją był start w wyborach parlamentarnych w 2015 roku, w których uzyskałem bardzo dobry wynik – 7509 głosów. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że w parlamencie bardzo potrzeba doświadczonych samorządowców. Wtedy też podjąłem decyzję o nie ubieganiu się o mandat Wójta Gminy. Jestem zdecydowanym zwolennikiem dwukadencyjności w samorządach. Mając tak bogate doświadczenie w pracy w szkołach,  bycia ekspertem z dziedziny zarządzania samorządem,  prowadzenia i wspierania organizacji pozarządowych, wdrażania innowacyjnych pomysłów z dziedziny ekonomii społecznej postanowiłem ubiegać się o mandat radnego Sejmiku Województwa Lubelskiego w najbliższych wyborach samorządowych. Zarys mojego programu przedstawiłem podczas konwencji powiatowej Prawa i Sprawiedliwości, która miała miejsce w dniu 21 września br. Spotkał się on z aprobatą licznie zgromadzonej publiczności. Przedstawię go Państwu podczas bezpośrednich spotkań, za pomocą mediów elektronicznych i tradycyjnych. Zapraszam do głosowania na samorządowy program Prawa i Sprawiedliwości, zapraszam do zapoznania się i głosowania na Program przedstawiony przez Sławomira Skwarka.

Angela M. w Warszawie ląduje, Sławek felieton publikuje

Angela M. w Warszawie ląduje, Sławek felieton publikuje😎😎😎

Prawym okiem. Wspomnień czar z referendum w tle.
W lutym br. na zaproszenie Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Ludowego wziąłem udział w zorganizowanym w partnerstwie z Uniwersytetem Ludowym w Lubmin (Niemcy) kursie-szkoleniu nt. „Geopolitycznego uwarunkowania zasobów wodnych”. Zajęcia tzw. metodami aktywizującymi prowadzili młodzi ludzie z firmy świadczącej swe usługi dla szkół niemieckich, co jest w ich przypadku normą. Woda to tylko „leitmotiv”, który skłonił mnie do wielu przemyśleń. Zacząć muszę od przedstawienia samego miejsca. Lubmin jest małą miejscowość gminną mająca ok. 2 tys. mieszkańców, położony nad Zatoką Greifswaldzką w kraju związkowym Meklemburgia – Pomorze Przednie (ok. 50 km na zachód od Świnoujścia). Nazwa jest pochodzenia słowiańskiego, oznaczająca dosłownie „gród Lubomy” (forma polska – Lubomin). Takich miejscowości na polskim wybrzeżu jest wiele, dużo ładniejszych i bardziej zadbanych. Ale to w Lubmin wynurza się ogon nitki Gazociągu Północnego, oficjalnie nazywanego Nord Stream. Tu łączy się z gazociągiem NEL i OPAL. Ten ogon ma długość 1222 km, w tym odcinek podmorski wynosi 1189 km. Oddano go do użytku w latach 2011-2012. Z zoologii wiadomo, że silny ogon może być groźną bronią. Argumenty przeciwko jego budowie padały i padają nadal w związku z planowaną budowa Nord Stream 2. Najsilniej oponuje Polska i państwa bałtyckie ale ostatnio mamy również wsparcie ze strony amerykańskiej. Wcześniej obawy wyrażały także państwa skandynawskie, lecz mówiąc kolokwialnie odpuściły – taka polityka gospodarczego „appeasementu”. Jak skończyła ona się ona wobec Niemiec hitlerowskich z historii wiadomo. Gazociąg miał na celu ominięcie Polski i krajów bałtyckich jako krajów tranzytowych. Nie od dziś Polska i kraje bałtyckie obawiają się możliwości używania dostaw gazu jako instrumentu wywierania nacisku politycznego lub ekonomicznego przez Rosję. Podważana jest racjonalność ekonomiczna przedsięwzięcia. Jego projektantom i wykonawcom zarzuca się nieuwzględnienie ogromnych kosztów obsługi i konserwacji gazociągu biegnącego po dnie morza, które zdaniem przeciwników projektu, przewyższą korzyści wynikające z uniknięcia opłat tranzytowych. Wskazywane jest ryzyko katastrofy ekologicznej Bałtyku, spowodowanej uwolnieniem zalegającej na dnie Bałtyku broni chemicznej, zatapianej tam po obydwu wojnach światowych w beczkach, kontenerach i wrakach okrętów, co mogłoby spowodować nieodwracalne zniszczenie ekosystemu Bałtyku. Te obawy na szczęście się nie sprawdziły. Zastrzeżenia ekologów dotyczą również naruszania dna morskiego i skał, będących siedliskiem dla żywych organizmów (wykop szeroki na 15 m) oraz zagrożeń dla rezerwatów w Zatoce Greifswaldzkiej. Ten argument był wymieniany również przez naszych młodych nauczycieli w czasie spaceru po nadmorskiej plaży. Podnosi się kwestię uzależnienia Europy Zachodniej od jednego źródła gazu. Budowa gazociągu jest postrzegana jako próba zwiększenia uzależnienia Unii Europejskiej od dostaw rosyjskich. Pojawiły się również pytania o naruszaniu wyłącznej strefy ekonomicznej Estonii. Jest za to pewne, że ogranicza rozwój portu Szczecin-Świnoujście (gazociąg blokuje dostęp jednostkom o zanurzeniu większym niż 15 m). Młodzi ludzie – Niemcy i My uczestnicy warsztatów doszliśmy do oczywistego wniosku, że woda ma znaczenie geopolityczne, nie tylko gospodarcze. Kanclerz Angela Merkel twierdzi, że gaz z rury na dnie morza ma wyłącznie wartość gospodarczą. Swoją drogą oddzielać gospodarkę od polityki to bardzo odważne. Nawet skrajni liberałowie by się zastanowili. Hasło propagandowe gazociągu: „Bezpieczna energia dla Europy” można uzupełnić o słowo „uzależniająca”. Oj Angela nie polewaj – wody!
Zbliżają się Święta Wielkanocne to może coś o dużym polewaniu wody w Lubmin (leitmotiv). Chcąc zobaczyć „wielką rurę” – ogon gazociągu musiałem przebiec nadmorską plażą ok. 4 km. Można też biec po alejce wyłożonej drewnianym panelami wiodącymi przez wydmy lub krętą, naturalną ścieżką w nadmorskim lesie. Skorzystałem ze wszystkich opcji. Zanim dotarłem do celu ukazał mi się nowy port jachtowy. Biegi, rowery, jachty – pełna ekologia. Tak dla nieświadomych lub naiwnych. Kilkaset metrów za przystanią można zobaczyć pozostałości nieczynnej, a właściwie prawie nieczynnej (wielka różnica), poenerdowskiej elektrowni atomowej. Najstarszej i największej tego typu w NRD pokrywającej tuż przed zjednoczeniem blisko 20 proc zapotrzebowania na energię. W grudniu 1973 r. po 6 latach budowy rozpoczął pracę pierwszy zawodowy reaktor w elektrowni Greifswald/Lubmin typu WWER-440/230 o mocy 408 MWe. Technologia oparta była na sowieckiej myśli technicznej. Kolejne uruchamiano w 1974 r., 1977 r., 1979 r. Ostatni uruchomiono w kwietniu 1989 roku. W 1990 r. po zjednoczeniu Niemiec wyłączono wszystkie 5 pracujących reaktorów w EJ Greifswald/Lubmin. Blok numer 5 zdołał przepracować zaledwie kilka miesięcy. Przerwano także proces rozruchu bloku numer 6 oraz zaprzestano budowy bloków 7 i 8. Uznano wtedy, że bloki 1-4 powinny ze względów bezpieczeństwa zostać jak najszybciej wyłączone z ruchu, a blok 5 – nawet po modernizacji – nie osiągnie nigdy norm bezpieczeństwa obowiązujących w Unii Europejskiej. Dobra decyzja. Ale uwaga – tu znajduje się także jedno z trzech w Niemczech „tymczasowych” składowisk odpadów radioaktywnych. W składowisku pod wodą znajduje się 4700 elementów zużytego paliwa po 120 kg każdy, zaś w nowo wybudowanym naziemnym składowisku północnym przez 50 lat może być składowanych łącznie 740 ton odpadów zamkniętych w pojemnikach tzw. CASTOR. Warto wiedzieć, że wyłączanie i demontaż elektrowni jądrowych nie jest jednak ani prosty ani tani i może potrwać nawet kilkadziesiąt lat. Elektrownia Greifswald/Lubmin pracowała 17 lat a jej wygaszanie trwa już 23 lata i raczej nie zakończy się w ciągu kolejnych 20 lat. Najbardziej niebezpiecznym elementem wyłączonego reaktora są w pierwszej fazie operacji jego rozgrzane pręty paliwowe. Samo powietrze nie wystarczy do ich wychłodzenia. Dlatego zdemontowane trafiają do specjalnego basenu z wodą, w których chłodzą się od trzech do pięciu lat. Woda potrzebna do schładzania pochodzi z Morza Bałtyckiego. Proces ten nie może być przerwany. Baseny, w których chłodzą się pręty paliwowe, mają od sześciu do ośmiu metrów głębokości i są obudowane systemami awaryjnymi, które mają gwarantować pewny i bezpieczny przebieg procesu. Po kilku latach spędzonych w basenie, wyjęte z reaktora pręty paliwowe są już na tyle schłodzone, że zamiast wody rolę chłodziwa przejmuje powietrze. Dopiero teraz umieszcza się je w pojemnikach „CASTOR” i przenosi do miejsca składowania. Demontażem części narażonych wcześniej na najsilniejsze napromieniowanie zajmują się sterowane zdalnie roboty. I tak przez kolejne lata. Wg. danych koncernu RWE wyłączenie elektrowni może kosztować nawet 1mld euro. Póki co jak to w przypadku gospodarnych Niemców część elektrowni można zwiedzać. Wyciągnijmy wnioski i bądźmy przed szkodą mądrzy i odżałujmy koszty Żarnowca i kolejnych ekip ekspertów. Swoje „trzy grosze” do planów budowy w Polsce elektrowni atomowej wtrącają Niemcy. Są przeciwni. W najbliższej przyszłości, „tuż za rogiem” ma zapaść decyzja. No i żeby była jasność. Nie jestem też fanem bardzo drogiej energii z fotowoltaiki czy wiatraków. Bez subsydiowania ta pozornie „zielona”, to najdroższa energia. Zachęca do niej UE a przede wszystkim Austria i nasi zachodni sąsiedzi. Mają w tym swój cel – są głównymi graczami na rynku producentów OZE. Mamy inne wyjście? Według mnie ewidentnie. Wracamy do wody i kursu w Uniwersytecie Ludowym. Super były te zajęcia, które uświadomiły nam jak dużo tego cennego, geopolitycznego surowca potrzeba do wyprodukowania tylko jednej pary jeansów. W zależności od rodzaju potrzeba od 4 do nawet 8 tys. litrów wody. To i tak 60 razy mniej niż potrzeba średnio do wyprodukowania samochodu. Jednak pomimo to, i jeansy nie zasługują by nazwać je w pełni produktem ekologicznym choć powstały z naturalnego surowca jakim jest bawełna. Ich produkcja uzależniona jest od wielu czynników a w procesie technologicznym jest mnóstwo chemii. Te produkowane w USA przez żydowskiego imigranta z Bawarii (Niemcy) były bardziej naturalne, ekologiczne i mocniejsze. No a współcześnie. Jeansy podróżują po całym świecie, od krzaczka bawełny z np. Kazachstanu po zakupy w rodzinnym kraju. Sprawdziłem skąd pochodzą jeansy w moim domu rodzinnym. Do wyboru do koloru: Bangladesz, Hiszpania, Indie, Malta, Meksyk x 2, Pakistan x2, Polska x 2, Turcja x3. Większość to wiodące, znane marki. Miałem niezły ubaw prosząc o najbardziej ekologiczne jeansy w sklepie firmowym. Czyżby nie produkowano ich w USA? Czy firmy nie korzystają z taniej siły roboczej, która napłynęła do Niemiec, Francji, Holandii, Belgii, krajów skandynawskich czy Wielkiej Brytanii? Odpowiedź jest jasna. W tych państwach są siedziby, ewentualnie centra dystrybucyjne a produkcja odbywa się w krajach tzw. taniej siły roboczej. Czy mamy alternatywę. Mogą być nią ubiory ze sztucznych materiałów. Ale, ale – też potrzebują wody do produkcji i to więcej a recykling jest trudniejszy i droższy. Woda, gaz, energia jądrowa to nie jedyne tematy nad którymi zastanawiałem się w Lubmin. Jednym zdaniem – prawym okiem zauważyłem coraz więcej Polaków zamieszkujących w strefie przygranicznej. Nie stanowią oni tzw. „mniejszości polskiej” a postuluję na zasadzie wzajemności aby ta nabyła prawa adekwatne do posiadanych przez małą „mniejszość niemiecką” w Polsce. Bez względu na decyzje polityków proces realizacji postępuje. Dobrze się wpatrując z pomocą okularów z portu jachtowego w Lubmin można zobaczyć także Penemunde. Tam pracowano nad koncepcją i produkowano niemieckie rakiety V 1 i V 2 w czasie II wojny światowej. Wielu z fachowców później świadczyło swe usługi w USA i mieli duży wkład w rozwój amerykańskiej broni rakietowej, żeby wymienić najbardziej znane o wdzięcznych nazwach: Cruise, Pershing, Tomahowk. Pewnie ślad ich myśli technicznej jest i w systemie PATRIOT, który już niedługo powinien bronić polskiego nieba.
No i referendum. Ja wzywam do głosowania 2 razy NIE. NIE dla Nord Stream 2, NIE dla elektrowni atomowej w Polsce. TAK dla JEANSÓW!!!

Konferencja „Quo vadis Kawalerio” w Muzeum Czynu Bojowego Kleeberczyków w Woli Gułowskiej

Konferencja „Quo vadis Kawalerio”. Podsumowanie blisko dekady współpracy. Nowe wyzwania!

Konferencja Kawaleryjska okiem Gospodarza

W dniach 9 – 11 marca gościliśmy w Woli Gułowskiej uczestników konferencji „Quo Vadis Kawalerio?”. Organizatorami spotkania byli: Federacja Kawalerii Ochotniczej, portal historyczny „do broni.pl” oraz Dom Kultury – Pomnik Czynu Bojowego Kleeberczyków w Woli Gułowskiej. Do naszego Domu Kultury zjechało kilkudziesięciu kawalerzystów ochotników reprezentujących środowiska kawaleryjskie z całego kraju: Toporzyska, Warszawy, Katowic, Siemianowic, Radomia, Wysokiego Mazowieckiego, Ostrołęki, Jasła, Rzeszowa, Opola, Głubczyc, Sochaczewa, Poznania, Żyrardowa, Niepołomic, Wesołej, Kielc, Tomaszowic, Orzysza, Wodzisławia Śląskiego, Parczewa, Zamościa, Tarnowskich Gór, Krakowa oraz całkiem bliskich Białek Górnych k/Ułęża i Hermanowa. Zebrani w czasie trzydniowych obrad szukali odpowiedzi na pytania dotyczące tożsamości współczesnego kawalerzysty ochotnika, zadań stojących przed kawalerią ochotniczą, form organizacji i współpracy środowisk kawaleryjskich oraz współpracy z Wojskiem Polskim. W ostatniej części obrad uczestniczyli wójt Sławomir Skwarek oraz dyrektor Karol Ponikowski, którzy przybliżyli uczestnikom historię i dzień dzisiejszy współpracy gminy Adamów oraz Muzeum Kleeberczyków w Woli Gułowskiej z Federacją Kawalerii Ochotniczej oraz wojskiem. Wspólne działania na przestrzeni lat rzeczywiście przyniosły wiele dobrego z czego korzystali mieszkańcy, turyści i sami realizujący zadania. Wola Gułowska z pewnością jest jedną z „Mekk” współczesnych kawalerzystów lecz mimo to robimy ciągle wszystko, żeby być miejscem, gdzie z powodu sprzyjającego klimatu chce się wracać. Wierzymy, że jesteśmy na dobrej drodze. Konferencja „Quo vadis Kawalerio?” przyniosła wiele pomysłów i nakreśliła wspólne cele do realizacji. Pierwszym z nich jest powołanie fundacji „Kawaleria Polska”, która zrzeszać ma pułki z całego kraju w Woli Gułowskiej podpisano w tej sprawie list intencyjny.

Karol Ponikowski- dyrektor Muzeum Kleeberczyków: „Ogólnopolska konferencja kawaleryjska w Woli Gułowskiej była kolejnym przejawem dobrej współpracy naszej placówki i gminy Adamów ze współczesnymi ułanami i szwoleżerami. Przez blisko dekadę współdziałania zrealizowaliśmy już mnóstwo projektów, które niewątpliwie przyniosły wiele dobrego. Przy współpracy ze środowiskiem kawaleryjskim gimnazjum w Woli Gułowskiej otrzymało imię i sztandar Pułku 3 Strzelców Konnych, a gimnazjum w Adamowie SGO „Polesie”. W 2016 r. w Woli Gułowskiej tradycje, barwy i sztandar 3 PSK przyjął Batalion Dowodzenia 15 Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej, co poskutkowało uściśleniem współpracy z wojskiem. Skutki tego mogliśmy zobaczyć chociażby podczas ostatnich obchodów rocznicowych, kiedy to zorganizowaliśmy Piknik Militarny Wojsk NATO. Już czterokrotnie ułani uczestniczyli w manewrach kawaleryjskich w Woli Gułowskiej, których centralnym punktem są rewie kawaleryjskie, swym zasięgiem ustępujące jedynie tym z błoni krakowskich. Młodzież z naszych szkół uczestniczyła w profesjonalnych obozach jeździeckich. Powstał scenariusz i zwiastun filmu „Ostatni bój”. Zarówno Dom Kultury, jak i stowarzyszenia współpracujące wspólnie ze Szwadronem Toporzysko wielokrotnie aplikowały i pozyskiwały środki zewnętrzne na realizację swych przedsięwzięć. Można by jeszcze wymieniać wiele, a przecież to wszystko działo się w małej gminie. Przez lata zdążyliśmy się poznać, wypracować schematy działania i doprowadziliśmy do tego, że Wola Gułowska stała się domem dla kawalerii. Ale to jeszcze nie koniec, wszystko wskazuje na to, że w najbliższej przyszłości podejmiemy kolejne wyzwania.„

Rocznica wybuchu Powstania Styczniowego

Chwała bohaterom – powstanie styczniowe

Dziś mija 153 rocznica wybuchu powstania styczniowego – jednego z największych zrywów niepodległościowych Polaków. Walki powstańcze przybrały charakter masowy i objęły wszystkie warstwy społeczne. Również na terenie naszej gminy znajdują się miejsca, pamiętające bohaterów tamtych dni. W Lesie Gułowskim na Kobylczyku znajduje się mogiła Antoniego Trzastkowskiego i jego 14 podkomendnych, poległych w potyczce 21 lutego 1863 r. W tym samym kompleksie leśnym znajduje się Droga Unitów Podlaskich, którą uciekali do klasztoru w Woli Gułowskiej przed represjami carskimi, będącymi konsekwencją właśnie powstania styczniowego. Ucierpieli również sami karmelici, gdyż za pomoc okazaną powstańcom zostali z Woli Gułowskiej usunięci i powrócili tu dopiero w wolnej Polsce w roku 1924 r.

Powstanie styczniowe ma szczególne miejsce w historii naszego narodu, jak powiedział Józef Piłsudski : „..wielkość naszego narodu w wielkiej epoce 1863 r. istniała, a polegała ona na jedynym może w dziejach naszych rządzie, który, nieznany z imienia, był tak szanowany i tak słuchany, że zazdrość wzbudzać może we wszystkich krajach i u wszystkich narodów.”

Pamiętajmy w tym dniu o powstańcach, bez których nie byłoby dziś wolnej Polski!